w

Znalazłam ogromną kwotę pieniędzy, ale zwróciłam je na policję. Przykre, w jaki sposób potraktowała mnie ich właścicielka.

Znalazłam się w sytuacji, której nigdy bym sobie nie wyobraziła, nawet w najśmielszych snach. Był to zwykły dzień, kiedy wracałam autobusem ze studiów do domu, a moja codzienność nagle zmieniła się o 180 stopni.

Ciężki dzień na uczelni

Tego dnia na uczelni wszystko szło nie tak, jak powinno. Wykłady były męczące, a ilość zadań do wykonania przytłaczała mnie. Marzyłam o chwili wytchnienia, o wakacjach, ale wiedziałam, że moje finanse na to nie pozwalają. Zmęczona i zestresowana wsiadłam do autobusu, z myślami ciągle krążącymi wokół obowiązków, które na mnie czekały.

W drodze powrotnej potknęłam się o torbę leżącą na podłodze autobusu. Moja pierwsza myśl była taka, żeby oddać ją kierowcy, ale przystanek, na którym musiałam wysiąść, był już blisko. W pośpiechu zabrałam torbę ze sobą, planując później znaleźć jej właściciela.

Niespodziewany skarb

Po powrocie do domu otworzyłam torbę i oniemiałam. W środku było ponad dziesięć tysięcy złotych. Taka suma dla studentki była jak wygrana na loterii. Opowiedziałam o tym mojemu narzeczonemu, który natychmiast chciał zatrzymać pieniądze, twierdząc, że to nasz „szczęśliwy los”. Ale ja nie mogłam przestać myśleć o właścicielu tych pieniędzy.

Nawet moja mama sugerowała, żebym zatrzymała pieniądze. Jednak coś we mnie nie pozwalało mi na to. Myślałam o tym, kto mógł zgubić takie pieniądze – może starsza pani, która teraz nie ma na chleb, albo matka z dzieckiem? Musiałam odnaleźć właściciela tych pieniędzy.

Poszukiwania właściciela

Napisałam ogłoszenie na Facebooku w grupie naszego miasta. Wkrótce odezwała się kobieta, twierdząc, że to jej pieniądze. Spotkałyśmy się w kawiarni. Zapytałam ją o szczegóły, takie jak kwota i wygląd torby. Odpowiedzi były zgodne z rzeczywistością, więc oddałam jej pieniądze.

Kobieta jednak okazała się zupełnie inna, niż się spodziewałam. Zrobiła wrażenie osoby bogatej, mówiąc, że to premia z pracy i że planowała kupić sobie nową sukienkę. Nawet nie zapłaciła za swoją kawę, rzucając szybkie „dziękuję” i odchodząc.

Mój narzeczony był wściekły. Codziennie wypominał mi, że straciliśmy tyle pieniędzy przez moją uczciwość. Zaczął narzekać, że moglibyśmy te pieniądze przeznaczyć na nasze potrzeby – wynajem, spłatę raty za samochód, a może nawet na wspólne wyjście, na które od dawna nas nie było stać.

Wątpliwości i refleksje

Zastanawiam się teraz, czy podjęłam słuszną decyzję. Czy warto było być uczciwą? Myśl o tym, co moglibyśmy zrobić z tymi pieniędzmi, nie daje mi spokoju. Ale z drugiej strony, chyba nie mogłabym żyć ze świadomością, że korzystam z czegoś, co nie jest moje. Uczciwość była dla mnie zawsze ważna, ale teraz zaczynam wątpić, czy zawsze się opłaca.

Czy postąpiłam właściwie? Czy może powinnam była posłuchać narzeczonego i zatrzymać te pieniądze? Moje życie stało się pełne wątpliwości, a odpowiedź na te pytania wcale nie jest prosta.