„Jutro wszystkie zostaniecie wypisane. Zadzwońcie do rodziny i przygotujcie się” – te słowa pielęgniarki zapadły mi w pamięć. W sali byłyśmy cztery, a każda z nas powitała na świecie swoje dziecko tego samego dnia. W związku z tym, wszystkie miałyśmy opuścić szpital jednocześnie.
Każda z koleżanek z oddziału natychmiast sięgnęła po telefon, aby podzielić się radosną nowiną z najbliższymi i omówić plany na nadchodzący dzień.
Wsparcie rodziny – różne doświadczenia
Ola z dumą opowiadała, że jej mama zadbała już o wszystko, co było potrzebne. Lena była szczęśliwa, że jej mąż, który wziął dzień wolny, nie tylko wysprzątał mieszkanie, ale także miał pomoc teściowej w przygotowaniach.
Daria nie kryła radości, bo jej rodzice oraz przyjaciele zajęli się organizacją, dzięki czemu młodzi rodzice mogli skupić się wyłącznie na dziecku. Wszystkie z niecierpliwością oczekiwały jutrzejszego dnia, gotowe do powrotu do swoich ciepłych, pełnych wsparcia domów.
Samotność i lęk – moja rzeczywistość
W przeciwieństwie do moich koleżanek, ja nie czułam euforii na myśl o wypisie. Miałam zaledwie osiemnaście lat i byłam sama – rodzice mieszkali tysiąc kilometrów stąd, a mój mąż przebywał na długiej podróży służbowej. Nasz dom na wsi stał pusty i nieprzygotowany na przyjęcie nowego członka rodziny.
Choć mąż przed wyjazdem zrobił, co mógł, aby uporządkować dom, wciąż istniało wiele problemów, które mnie przerażały – choćby pustki w lodówce i brak podstawowego wsparcia. Rodzina męża zajmowała się swoimi sprawami, nie przejmując się moją sytuacją.
Samotna walka z codziennością
Patrzyłam na swoje koleżanki, które z radością przygotowywały się do powrotu do domu, starając się ukryć własny strach i niepokój. Każda kobieta po porodzie potrzebuje wsparcia, a ja, będąc tak młodą, nie miałam na kogo liczyć.
Wszystkie obowiązki, które spadają na świeżo upieczoną matkę, musiałam wziąć na siebie, nie mając przy tym żadnej pomocy. To był trudny czas, pełen wyzwań, z którymi musiałam radzić sobie samotnie.
Niespodziewana pomoc – światło w tunelu
Mimo trudności, po tygodniu przyjechała do mnie mama, by mnie wspomóc. Jej obecność okazała się bezcenna. Bez niej nie wiem, jak poradziłabym sobie w tych pierwszych, najtrudniejszych dniach.
Dzięki jej wsparciu, mogłam na chwilę odetchnąć i poczuć, że nie jestem sama w tej nowej, życiowej roli. A jak Wy wspominacie swoje pierwsze dni po porodzie? Czy miałyście wsparcie, którego potrzebowałyście?