Codziennie martwię się o przyszłość. Myślę o tym, co będzie, gdy moje zdrowie się pogorszy i nie będę w stanie już pracować dorywczo, jak to się dzieje teraz.
Choć jestem na emeryturze, rano wychodzę, by sprzątać biura, co jest dodatkowym źródłem dochodu, jednak nie wiem, jak długo będę w stanie to kontynuować.
Gdyby nie to, nie bylibyśmy w stanie opłacić rachunków oraz niezbędnych zakupów, które pozwalają nam funkcjonować każdego dnia.
Niestety, koszty życia wciąż rosną w zastraszającym tempie, a nasze dochody stoją w miejscu, co powoduje, że życie staje się coraz trudniejsze i bardziej nieprzewidywalne.
Codzienne obowiązki – niekończący się maraton
Każdego dnia zaczynam pracę już o piątej rano, kiedy wychodzę z domu, by umyć podłogi w biurach i wykonać inne poranne obowiązki. Po powrocie powinnam mieć czas na odpoczynek, jednak życie wygląda zupełnie inaczej i nie daje mi chwili wytchnienia.
Gdy wracam, czeka na mnie stos nieumytych naczyń po śniadaniu oraz lista obowiązków domowych, które wydają się nie mieć końca, bez możliwości ich zakończenia.
Zmywanie, pranie, prasowanie, przygotowanie obiadu – to moje codzienne zadania, które wykonuję praktycznie sama, mimo że liczyłam na jakiekolwiek wsparcie.
Choć synowa odprowadza dzieci do przedszkola, resztę dnia spędza na spotkaniach z przyjaciółkami lub innych zajęciach, zamiast angażować się w pomoc w domu, co sprawia, że cała odpowiedzialność spada na mnie.
Mam wrażenie, że to niekończący się maraton, z którego nie ma wyjścia, a czasami czuję, że nie mam już sił, by biec dalej. W wieku, w którym powinnam cieszyć się spokojem i odpoczynkiem, jestem zmuszona do pracy i dodatkowych obowiązków, które przytłaczają mnie coraz bardziej.
Codzienność staje się dla mnie ciężarem, a brak wsparcia ze strony bliskich tylko potęguje moją frustrację i poczucie osamotnienia. Chciałabym mieć choć chwilę spokoju, ale w tym chaosie, który zapanował wokół, wydaje się to niemożliwe.
Brak wsparcia w domu
Choć relacje z synową są poprawne, nie oznacza to, że mogę liczyć na jej pomoc w domu, co byłoby dla mnie ogromnym wsparciem. W rzeczywistości wydaje się ona unikać wszelkich obowiązków domowych, zwłaszcza tych, które wymagają większego zaangażowania.
Gdy jeszcze nie była w ciąży, potrafiła przynajmniej zrobić zakupy, co ułatwiało codzienne życie, jednak teraz, gdy spodziewa się dziecka, nawet to zadanie stało się dla niej zbyt wymagające i kłopotliwe, mimo że nie jest to praca fizycznie trudna.
Synowa twierdzi, że jest zmęczona, co oczywiście rozumiem, ale nawet przed ciążą nie przejawiała chęci, by pomagać mi w codziennych obowiązkach, co teraz tylko potęguje moje poczucie frustracji.
Kiedy dzieci wracają z przedszkola, cały dom wypełnia się hałasem i zamieszaniem. Rozumiem, że to naturalne, że dzieci biegają, krzyczą i bawią się, jednak dla mnie, osoby w starszym wieku, to trudne do zniesienia i sprawia, że nie mogę się skupić na odpoczynku.
Często marzę o chwili ciszy i spokoju, ale w tym domu jest to praktycznie niemożliwe, bo hałas, bałagan i ciągły ruch to codzienność, która staje się coraz bardziej męcząca i wyczerpująca.
Brak nadziei na zmianę
Przez długi czas żywiłam nadzieję, że syn z rodziną znajdzie własne mieszkanie i będzie w stanie uniezależnić się finansowo, ale życie brutalnie rozwiało moje marzenia i sprawiło, że moje plany o przyszłości stały się nierealne.
Kiedy synowa ogłosiła, że spodziewają się kolejnego dziecka, zrozumiałam, że nasze plany muszą ulec zmianie, a nasze życie we troje stanie się jeszcze bardziej złożone.
Syn jasno dał mi do zrozumienia, że nie zamierzają się wyprowadzać, a co gorsza, że uważa to mieszkanie również za swoje, co sprawia, że czuję się jak intruz we własnym domu.
W obecnej sytuacji finansowej nie stać ich na wynajem lub zakup własnego lokum, więc ich plany o przeprowadzce zostały całkowicie zepchnięte na dalszy plan i wydają się nieosiągalne.
Zostałam postawiona przed faktem dokonanym – muszę się pogodzić z tym, że nasze małe mieszkanie pozostanie pełne ludzi i hałasu, co nie daje mi żadnej przestrzeni na odpoczynek.
Próbuję oswoić się z myślą, że ten stan potrwa nie miesiąc, nie rok, ale być może już na zawsze, co wydaje się trudne do zaakceptowania.
Dalszy ciąg historii znajdziesz na następnej stronie…