Synowa twierdzi, że jest zmęczona, co oczywiście rozumiem, ale nawet przed ciążą nie przejawiała chęci, by pomagać mi w codziennych obowiązkach.
Kiedy dzieci wracają z przedszkola, cały dom wypełnia się hałasem. Rozumiem, że to naturalne, że dzieci biegają, krzyczą i bawią się, jednak dla mnie, osoby w starszym wieku, to trudne do zniesienia.
Często marzę o chwili ciszy i spokoju, ale w tym domu jest to praktycznie niemożliwe. Hałas, bałagan i ciągły ruch to codzienność, która staje się coraz bardziej męcząca.
Brak nadziei na zmianę
Przez długi czas żywiłam nadzieję, że syn z rodziną znajdzie własne mieszkanie, ale życie brutalnie rozwiało moje marzenia. Kiedy synowa ogłosiła, że spodziewają się kolejnego dziecka, zrozumiałam, że nasze plany muszą ulec zmianie.
Syn jasno dał mi do zrozumienia, że nie zamierzają się wyprowadzać, a co gorsza, że uważa to mieszkanie również za swoje. W obecnej sytuacji finansowej nie stać ich na wynajem lub zakup własnego lokum, więc ich plany o przeprowadzce zostały całkowicie zepchnięte na dalszy plan.
Zostałam postawiona przed faktem dokonanym – muszę się pogodzić z tym, że nasze małe mieszkanie pozostanie pełne ludzi i hałasu. Próbuję oswoić się z myślą, że ten stan potrwa nie miesiąc, nie rok, ale być może już na zawsze.
Koszmar codziennej rzeczywistości
Codzienność, w której żyję, przypomina koszmar, z którego nie mogę się wybudzić. Każdy dzień wypełniony jest stresem, zmęczeniem i rosnącą frustracją. Miesiąc temu trafiłam do szpitala z powodu problemów z ciśnieniem.
Lekarz zalecił mi spokojny tryb życia, ograniczenie stresu i odpoczynek, ale jak mam go prowadzić, skoro nikt oprócz mnie nie zajmuje się domem? Jestem zmęczona codziennym porządkowaniem domu, gotowaniem posiłków i dbaniem o całą rodzinę.
Czasem myślę, że gdybym chociaż przez jeden dzień mogła się uwolnić od tego maratonu obowiązków, może znalazłabym siłę do dalszego działania.
Zastanawiam się czasami, jak wyglądałoby nasze mieszkanie, gdybym przestała sprzątać, gotować i dbać o cały dom. Z pewnością pogrążyłoby się w chaosie, co tylko potwierdza, że moja praca jest niezbędna, choć pozostaje niedoceniana.
Pomimo zmęczenia każdego dnia staję do walki o porządek, próbując utrzymać ład, gotować posiłki i dbać o wszystkich mieszkańców, bo przecież, inaczej po prostu nie przetrwamy. Wiem, że jeśli sama się poddam, nasze życie stanie się jeszcze bardziej niekomfortowe i trudne do zniesienia, a i tak moja wytrzymałość osiąga granice.
Próby dialogu i poszukiwania rozwiązania
Rozmowy z synem na temat podziału obowiązków nie przynoszą efektów. Kilka razy próbowałam porozmawiać z nim o sytuacji, prosząc go, aby podzielił się ze mną niektórymi obowiązkami domowymi.
Rozumiałam, że ma swoją pracę, ale liczyłam na to, że znajdzie choć trochę czasu, by pomóc. Niestety, syn zawsze tłumaczył się zmęczeniem albo obowiązkami zawodowymi, co w pewnym momencie przestało być dla mnie zrozumiałe.
Przecież ja też pracuję i choć jestem już w wieku, kiedy powinnam mieć możliwość odpoczynku, wykonuję dodatkowe zajęcia, by wesprzeć naszą wspólną sytuację finansową.
Kilka razy próbowałam również delikatnie zasugerować synowej, że pomoc w domu byłaby mile widziana. Jednak spotkałam się z odmową – tłumaczyła się spotkaniami, obowiązkami związanymi z dziećmi czy po prostu złym samopoczuciem.
Moje rozmowy z synową zawsze kończą się podobnie: prosi o zrozumienie i zapewnia, że kiedyś zacznie pomagać, jednak to „kiedyś” nigdy nie nadchodzi.
Z biegiem czasu coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że żadna rozmowa ani próba negocjacji nie przyniesie zmiany. Pozostaję więc w tym stanie bez wyjścia, bez perspektywy poprawy naszej sytuacji.
Wszystkie moje próby nawiązania dialogu i znalezienia kompromisu zakończyły się niepowodzeniem. Czuję, że wszyscy przyjęli założenie, że jestem jedyną osobą odpowiedzialną za ten dom.
Emocje związane z utratą prywatności
Najbardziej boli mnie jednak to, że utraciłam swoją prywatność, której tak bardzo potrzebuję w moim wieku. Kiedy jeszcze mieszkałam sama, miałam przestrzeń do odpoczynku, czas na cichą chwilę z książką, i mogłam cieszyć się spokojem we własnym domu.
Teraz jednak codzienność to hałas, brak miejsca i wieczna obecność innych osób w mojej przestrzeni. W każdym kącie czuję ślady ich obecności – od zabawek dzieci, przez ubrania pozostawione w różnych miejscach, po dźwięk telewizora, który gra niemalże cały czas.
Moja prywatność stała się przeszłością, a ja nie mam dokąd uciec, by odnaleźć chwilę dla siebie. To wszystko sprawia, że czuję się obco we własnym domu, jakbym była intruzem w miejscu, które powinno być dla mnie schronieniem.
Dalszy ciąg historii znajdziesz na następnej stronie…