w

Wspólnie z mężem mieszkaliśmy 20 lat, ale kiedy zmarła jego mama, postanowił zamieszkać w jej mieszkaniu. Zostałam sama z dwoma córkami.

Tuż przed naszym ślubem, życie wywróciło się do góry nogami – zmarł mój przyszły teść. To oznaczało, że po zawarciu małżeństwa musieliśmy zamieszkać z moją teściową, która została sama. Miałam 23 lata, a mój mąż 28.

Wiedziałam, że nie będzie łatwo – mąż uprzedzał mnie o trudnym charakterze swojej matki, jednak byłam pełna nadziei, że uda nam się dojść do porozumienia. Niestety, los miał inne plany. Kiedy mój mąż poważnie zachorował, zostałam sama z jego matką na dłuższy czas i wtedy wszystko zaczęło się komplikować.

Pierwsze oznaki konfliktu

Od samego początku teściowa nie kryła swojego wrogiego nastawienia. Pewnego dnia powiedziała mi wprost, że zrobi wszystko, aby mnie pozbyć i namówi swojego syna do opuszczenia mnie. Byłam zszokowana, ale starałam się mimo to być wobec niej fair, dostosowywać się do jej reguł i pomysłów.

Niestety, wszystkie moje wysiłki okazały się bezowocne. Teściowa w końcu dotrzymała swojej groźby – zaczęła mówić mężowi rzeczy, których nigdy bym się nie spodziewała. Kiedy powiedziałam mężowi, że dłużej tego nie wytrzymam, zdecydowałam się wrócić do rodziców.

Walka o przyszłość i lata cierpliwości

Po wyjściu męża ze szpitala, starał się mnie przekonać, żebym wróciła do wspólnego życia, obiecując, że wkrótce dostaniemy własne mieszkanie. Niestety, to były tylko puste obietnice. Zamiast tego, przez trzy kolejne lata musiałam dzielić dom z teściową, znosząc jej zachowanie.

W tym czasie urodziła się nasza pierwsza córka. Chociaż w końcu udało nam się wyprowadzić, nie oznaczało to końca problemów. Przez kilka lat wędrowaliśmy z miejsca na miejsce, a w międzyczasie na świat przyszła nasza druga córka.

Życie w cieniu relacji z teściową

Chociaż doczekaliśmy się w końcu własnego mieszkania, mąż nadal codziennie odwiedzał swoją matkę. Każdego wieczoru wracał z jej domu pełen pretensji wobec mnie, co prowadziło do coraz częstszych kłótni na oczach naszych córek.

Już wtedy wiedziałam, że ten konflikt odbije się na naszym małżeństwie. Przez 20 lat nasze życie toczyło się w cieniu relacji z teściową, aż do dnia, kiedy zmarła, a mąż postanowił zamieszkać z powrotem w jej mieszkaniu. Zostałam wtedy sama z dwoma dorastającymi córkami.

Samotność i problemy wychowawcze

Od tamtej pory żyjemy z mężem osobno już od 13 lat. Niestety, mąż nigdy nie przejawiał szczególnego zainteresowania naszymi córkami. Mimo że przesyłał skromne alimenty, cała odpowiedzialność za ich wychowanie spoczywała na moich barkach. Byłam dumna z moich dziewczynek, które mimo trudności w domu, osiągały sukcesy w nauce.

Jednak nasze relacje nie zawsze były łatwe. Z młodszą córką dogadywałam się dobrze, ale starsza zaczęła coraz bardziej oddalać się ode mnie, zarzucając mi, że niczego w życiu nie osiągnęłam i że jestem finansowo nieudolna, mimo że pracowałam jako audytor.

Próba zapewnienia lepszego życia córkom

Po rozwodzie musiałam znaleźć lepszą pracę, aby sprostać rosnącym potrzebom finansowym moich dzieci. Starałam się uczyć je samodzielności, aby w przyszłości mogły polegać wyłącznie na sobie. Mimo to, obie zaczęły porównywać swoje życie do rówieśniczek, które miały pełne rodziny i dostawały od rodziców mieszkania czy samochody.

Tłumaczyłam im, że staram się jak mogę, ale te słowa nie przynosiły oczekiwanych rezultatów. Przez dwa lata borykałyśmy się z tym problemem, aż córki znalazły swoich partnerów i wyszły za mąż cywilnie.

Nowe małżeństwo i kolejne problemy

Choć nie byłam do końca zadowolona z decyzji córek, nie miałam wpływu na ich wybory. Po jakimś czasie sama zdecydowałam się ponownie wyjść za mąż. Na początku moje córki nie były przychylne mojemu nowemu partnerowi, ale z czasem go zaakceptowały.

Nasze małżeństwo jest nietypowe, bo nie mieszkamy razem, ale mąż wspiera mnie na każdym kroku. Kiedy zaproponowałam starszej córce pracę w mojej firmie, spodziewałam się, że to nam pomoże zbliżyć się do siebie, ale niestety spotkałam się z krytyką. Córka twierdziła, że załatwiłam jej złe stanowisko.

Trudne relacje z dorosłymi córkami

Dziś moje córki mają po 28 i 29 lat. Starsza, mimo że jest niezależna finansowo, rzadko mnie odwiedza i dzwoni. Zarabia wystarczająco, by wynajmować mieszkanie, ale nasze relacje są napięte. Kiedy wspomniałam, że chciałabym zmienić swoje mieszkanie na mniejsze, odpowiedziała, że jestem nieudolna i nigdy mi się to nie uda.

Chciałam sprzedać mieszkanie i kupić mały domek letniskowy, ale jej reakcja była pełna pogardy. Na szczęście młodsza córka wspierała mnie w tej decyzji, tłumacząc, abym nie przejmowała się słowami starszej.

Walka o relacje rodzinne

Mimo że starsza córka często jest wobec mnie nieuprzejma, próbuję bronić swoich wyborów, przypominając jej, że to ja decyduję, gdzie chcę mieszkać, a ona powinna skoncentrować się na własnym życiu.

W głębi duszy wiem, że jej zachowanie wynika z chęci uzyskania korzyści, a nie z troski o mnie. Bardzo kocham obie córki i tęsknię za czasami, gdy nasze relacje były pełne ciepła. Jednak teraz obawiam się, że mogę stracić nie tylko starszą, ale i młodszą córkę.

Próba zrozumienia własnych błędów

Zdaję sobie sprawę, że nie jestem idealna – mam swoje wady, jak każdy. Jednak uważam, że nie zasłużyłam na takie traktowanie. Straciłam zaufanie do najbliższych mi osób, co jest dla mnie najtrudniejsze.

Każdego dnia zadaję sobie pytanie, jak mogę naprawić relacje z córką, ale odpowiedź wciąż jest poza moim zasięgiem.